niedziela, 10 czerwca 2012

Szał zakupów :)

Zmiana pór roku, przesilenie wiosenne, bo przecież jeszcze do lata chwila to moment na zakupy, drugie duże zakupy w bidulu, latamy i wydajemy pieniądze. W tym momencie na odzież, chodzimy i ubieramy dzieci, szukamy, niektórzy olewają i robią to po najmniejszej linii oporu. Istne zakupowe szaleństwo :) buty, spodnie, sukienki, kostiumy, majtki, staniki, wszystko co da się ubrać na siebie i w sumie nie tylko. Pieniądze rozdają, dają, wręczają, każą się rozliczać, liczyć i sprawdzać. Ale po kolei...

Zmiana pór roku to doskonała pora, by uzupełnić braki w odzieży. To zaczynamy... porównujemy, sprawdzamy, i nagle okazuje się, że... w szafie i dokumentach jest zupełnie co innego, brakuje tego i owego, a tamtego jest za dużo. Plagą są oczywiście znikające skarpetki :D ich brakuje ciągle i nie przerwanie, coś podobnego zdarza się również z bielizną. W ostatnim czasie dało się zauważyć, że znikają także inne części garderoby, ale co tam ;) kto by się tym przejmował. Wszyscy wiedzą doskonale w jakim momencie, gdzie i kiedy one znikają, ale jest to aktualnie nie do opanowania. Wracając jednak do zakupów, to przychodzi taki moment, kiedy jest to istny zakupowy szał, na szczęście nie dotyczy to tej pory roku ;) teraz tylko kompletujemy i uzupełniamy odzież. A to też nie takie łatwe i proste, wszystko wszędzie musi się zgadzać i być tak jak powinno, każde odstępstwo od tej zasady jest może nie tyle surowo karane, ale co najmniej niemile widziane. Zakupy to nie tylko umiejętności logistyczne, ale także estetyczne, a przede wszystkim matematyczne. Umiejętność dodawania kwot, ilości i procentów są tutaj wysoko cenione, niestety jest to rzecz w której najczęściej się mylę, nie umiem, nie potrafię gdy nad głową stoi mi 10 osób i coś chce tak wszystko dokładnie i pięknie wpisać i policzyć. Niestety jestem okrutnie roztrzepana, i na razie posiadam umiejętność tylko i wyłącznie robienia 3-4, w porywach do 5 rzeczy na raz ;) więcej i do tego liczenie przekracza moje umiejętności, ale mój ulubiony starszy kolega mówi, iż dorosnę do tego, że i te 10 nie będzie mi straszne. 

Jaki jest schemat zakupowy? Najpierw odgórne hasło do pospolitego ruszenia: można odbierać kasę na zakupy. Hasło to sprowokowane często i nie jednokrotnie dopytywanie wychowawców, czy aby przypadkiem nie nastał już ten czas, że można by było powydawać troszkę pieniędzy, bo coraz cieplej i można by było jakieś zakupy zrobić, bo młodzi nie mają co na siebie włożyć. 
Krok drugi polega na zestawieniu stanu faktycznego szafy podopiecznego, z tym co ma w karcie odzieżowej. To jeden z moich ulubionych, nigdy nic się nie zgadza, jednych rzeczy jest za dużo, innych za mało. W czasie ostatniej takiej weryfikacji okazało się, że jeden z chłopaków mając w karcie 5 par spodni w szafie nie posiada ani jednej pary. Znowu moja wychowanka sklonowała swoje ciuchy, i z dwóch sukienek jakie być winny w szafie jest chyba z 7, podkoszulki też się rozmnożyły ;), natomiast rajstopy i bluzy wzięło i chyba UFO porwało. 
W ten oto sposób zabieramy się za 3 krok, polegający na sporządzeniu listy koniecznych zakupów. Przy tym elemencie zakupowego szału jest ważne oszacowanie kwot. Znaczy się, należy przewidzieć mniej więcej ile wyda się na zakup poszczególnych elementów tejże listy i nie należy liczyć, że w kroku czwartym jedno i drugie nie zostanie zweryfikowane przez siłę wyższą. W ten sposób dotarliśmy do kroku czwartego, czyli weryfikując potrzeb i zachcianek, przez siłę wyższą. Należy tutaj wiedzieć, iż końcowy efekt i wygląd zakupowej listy zależy od kilku czynników. Czynnikiem pierwszym jest... długość owej listy, gdy jest za długa zawsze należy być pewnym, iż zostanie odpowiednio skrócona. Czynnik drugi, to to czy podopieczny zasłużył sobie zdaniem siły wyższej na większe zakupy, bo i to jest swego rodzaju sposobem na nagradzanie. Wychowankowie, którzy się wykazują, są w porządku mogą liczyć na przychylniejsze oko siły wyższej, oni dostają większe kwoty i częściej mają okazję na spełnienie swoich zakupowych zachcianek. Ale wydaje mi się to całkiem w porządku, zasada jesteś "ok", a nawet lepiej to możesz mieć coś więcej. Nawalasz, jesteś nie  w porządku to dostajesz tylko konieczne minimum i zamiast na markowe buty, masz na buty z placu. Rozumiecie troszkę tę zasadę, nie? Ma ona swoje plusy i minusy, ale moim zdaniem jest sprawiedliwa. Znam i u nas dzieciaki, które chcą mieć tylko odzież markową, firmową i nawet Ci z nich, którzy nie są do końca idealni znajdują sposób na to, żeby mieć takie rzeczy. W ostatnim tygodniu byłam świadkiem rozmowy, pomiędzy takim łebkiem, a naszą panią dyrektor. Chłopak, przekonał ją do dania mu sporo więcej kasy na buty tym, że na te wymarzone które sobie u widział, odłożył ponad połowę we własnym zakresie. Był to argument nie do odparcia, i należało docenić oszczędność młodego człowieka, bo nie powiem, żeby niemało zaoszczędził. Istnieje jeszcze znaczący czynnik trzeci, polegający na tym, iż tak na prawdę zależy od tego jaki dzień ma siła wyższa, od jej humoru i stanu wkurzenia. Czynnik czwarty, nie mniej znaczący to stan budżetu... mimo, iż powinien on być najbardziej znaczący to czasami wydaje się, iż nie jest. Zaznaczam jednak... WYDAJE SIĘ. Moim zdaniem, większość tych czynników omówionych przeze mnie po prostu i zwyczajnie jest przykrywką dla braków w budżecie. Bo łatwiej dziecku powiedzieć, że na coś nie zasłużyło, niż że nie ma na to kasy, a uczy je to także tego, że nie wszystko się im należy. Niestety tak to jest, że oni wszyscy myślą, że im się należy, że oni mają mieć. I wszyscy mają stanąć na głowie bo oni  mają mieć i kropka, im się należy, oni nie muszą dawać nic z siebie, mają mieć i tyczy się to wielu kwestii nie tylko zakupów odzieżowych. 
Po zweryfikowaniu listy przy pomocy wymienionych powyżej czynników odbieramy kasę, czyli krok piąty i drugi papierologiczny... zaliczka, wniosek, księgowa, dyrekcja, podpis. Z pieniędzmi w ręku przystępujemy do zakupów, wydawałoby się do finałowego szóstego kroku. Ale niestety nie, jeszcze coś przed nami. Zatrzymując się na kroku szóstym, to muszę Wam powiedzieć, iż to latanie po sklepach i kompletowanie listy mnie przyprawia o mdłości. Tak jestem kobietą, ale zakupów nie znoszę, jeszcze takiego latania z kalkulatorem w ręku... wkurzam się, irytuję i nie jestem wtedy miła. W realizacji tego kroku są różne szkoły i generalnie wszystko zależy od tego jakich ma się wychowanków. Tych najstarszych i rozumnych można puścić samych z kasą i danymi do faktury, poradzą sobie, choć są i tacy co troszkę lubią przykręcić i nie koniecznie kupują to co mają na liście. Drugim sposobem na realizację tego kroku, jest wysłanie młodszego wychowanka, wraz ze starszym, aby wspólnie zakupili co potrzeba. Młody uczy się robić zakupy samodzielnie, a starszy uczy się odpowiedzialności za drugiego, tego jak współpracować, jak sobie pomagać. Całkiem dobrze się to sprawdza, wszyscy są zadowoleni z  takiego podziału obowiązków. Kolejnym sposobem jest robienie zakupów wspólnie wychowawca - wychowanek, ten tyczy się tych młodszych, którzy już powoli zaczynają się uczyć co, jak dobrać, na co zwracać uwagę, a czego się wystrzegać, ale jeszcze są za mali na to, by puścić ich na zakupy ze starszyzną bo mogliby próbować kupić nie to co potrzeba. Ostatnią metodą są samodzielne zakupy wychowawcy i wcale nie są one rzadkością, znając doskonale rozmiarówkę swoich dzieci samodzielnie dokupujemy to co brakuje, ale takie drobiazgi, które znikają a dobrze jest mieć je w zapasie czy rzeczy, które muszą znajdować się na stanie, a oni uważają, iż jest to im zbędne i niekoniecznie potrzebne. 
W ten oto sposób dotarliśmy do przed ostatniego kroku polegającego na kolejnej zabawie w papierologii... opis faktur, wpis do kart odzieżowych, rozliczenie zaliczki... czyli to co lubimy najbardziej, cyferki, ćwiczenia z matematyki ;). A po nim finał, czyli rozliczenie w księgowości pobranych pieniędzy, tłumaczenie się z tego co dlaczego kiedy gdzie i sprawdzanie z panią księgową poprawności faktur i latanie, aby poprawić co poniektóre... Przy ostatnich zakupach, jedną fakturę poprawiałam bagatela... 6 razy! Bo Panie w sklepie myliły się za każdym razem w czymś innym, aż w końcu sfrustrowana księgowa sama wypisała poprawnie fakturę,a  ja dopilnowywałam, aby przepisały jak należy. 

1 komentarz:

  1. Oj tak, kocham zakupy! :D Świetnie to opisałaś, u nas jest podobnie.
    Cieszę się, gdy trafiają do nas nowe lub w dobrym stanie ubrania od darczyńców, to bardzo pomaga.

    OdpowiedzUsuń