Dziś o kategoriach wychowawców, ale to nie moje
przemyślenia, a kogoś z zewnątrz. Jakiś czas temu mieliśmy bardzo miłe praktykantki,
fajne (co to znaczy fajne?), pracowite dziewczyny z pomysłami. Kiedyś w parku,
czy na innym spacerze zaczęły ze mną rozmowę na temat wychowawców w naszej
grupie, spodobało mi się, co usłyszałam, więc postanowiłam to wykorzystać. Dziewczyny
z inwencją podeszły do kwestii tego, jaki jest każdy z nas. Jest nas czworo, w
sumie pięcioro, ale akurat te praktykantki nie miały chyba okazji poznać piątej osoby,
dlatego zestawienia dokonały na tym co było dostępne.
Zgadzam się z dziewczynami, że każdy z nas jest zupełnie inny,
prezentuje inny styl pracy i inne wartości, nie wspominając o tym, że
każdy z nas zupełnie odbiega wiekiem i fizjonomią od reszty. Nie wchodząc
w szczegóły spory przekrój społeczeństwa, na samej naszej grupie nie mówiąc już
o pozostałych, przez to ciągle jest kolorowo i cały czas coś się dzieje.
Ponieważ często różnimy się także stylem pracy i sposobem podejścia do dzieci,
nieuniknione są również starcia, ale i wymiana doświadczeń. Wiele, bardzo wiele
dowiedziałam się z rozmów i obserwacji na temat siebie, swojej pracy i
możliwości zmiany.
Wracając do sedna… jak to nasze praktykantki podzieliły
naszą czwórkę? Otóż ja zostałam mamą… dziewczyny wyjaśniły mi, dlaczego, jednak
nadal nie do końca rozumiem, ale ponoć tak się zachowuje, że ich wszystkich do
serca przytulam, a jednocześnie coś wymagam (ja bym powiedziała, że próbuję coś
wymagać). To do mnie się przychodzi jak boli i gryzie, to ja wysłuchuję i
udobrucham. Nie wiem, czy tak jest, ale mój ulubiony starszy kolega mówi, że za
miętka jestem, może cóż, nie mnie to oceniać. Jak już jestem przy moim
ulubionym starszym koledze, to wedle pań studentek on jest jak surowy, wymagający
ojciec o dobrym sercu (osobiście rozczulało mnie zimą, jak wiązał maluchom szaliki).
Zostały jeszcze dwie nasze drogie koleżanki, jedna z nich ponoć w naszej
domodzieckowej rodzince jest jak babcia, szczególnie, gdy zakłada okulary na
nos i dobrotliwym głosem czyta bajki. Co do ostatniej z naszego składu
wychowawczego to ponoć to taka ciocia wulkan energii, którego wybuch może wiele.
Dokładając do tego nasz rodzinkowy skład, sposób
funkcjonowania grupy to wychodziła by z tego sielanka… niestety jednak daleko
nam do sielanki, spokoju, zrozumienia i układu idealnego, już przez sam fakt,
że istniejemy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz