wtorek, 27 marca 2012

Foch


Jaki foch jest każdy widzi... a przede wszystkim chyba tego terminu nie trzeba tłumaczyć, co to jest każdy wie, choć raz w życiu go doświadczył, jeśli nie samemu prezentując, to doświadczając od kogoś z otoczenia. Niestety w naszej grupie mamy taką jedną mistrzynię fochów, a ja kiedyś osobiście przez nią osiwieję.
Dla niej każdy powód jest dobry, aby obrazić się, piszczeć, krzyczeć i używać nieśmiertelnego sformułowania ( straszna moda na nie zauważyłam ostatnio wśród młodych jest): ja też taka będę. Więc o co, mistrzyni się focha (pisząc cały czas zastanawiam się, jakiego innego słowa można tu użyć, ale nic ale to nic nie przychodzi mi do głowy. Zachowanie tej osóbki małej jest kwintesencją tego, co w slangu wszelakim określa się mianem focha, bo obrażanie się to nie jest to, robienie afer i awantur też ale to nie jest sedno sprawy) o wszystko! O to, że ma rano wstać, o to, że ma zrobić dyżur, o to że powinna pójść na zajęcia dodatkowe, które sama sobie wybrała, ale też o to, że trzeba zjeść kolację, o to że nie jej kolej na komputer i że powinna pomóc bratu,  o to że wychowawca rozmawia z innym dzieckiem, o to że czas do szkoły i nie wypuści się jej bez rajstop pod spódnicą w marcu i jeszcze o to, że ona taka będzie i kropka. Najgorszy foch jest wtedy kiedy jest inaczej niż ona sobie zaplanowała i jeszcze nie daj boże złapie się ją na kłamstwie, to tak to jest dramat nad dramaty.
No dobrze pytanie czym objawia się foch? Krzykiem, nieokiełznanym machaniem, obrotem na pięcie, trzaskaniem drzwiami. No ale co by nie powiedzieć jest również podstawową przyczyną straty czasu, sił i cierpliwości. Nie tylko osoby w kierunku, której foch został wymierzony, ale również samego fochującego się ale często też pozostałych, znajdujących się w koło. Co zabawniejsze fochujacy zupełnie nie rozumie, że to on traci najbardziej czas i siły. Jest to jedyny aspekt tego zjawiska (no może przyznam szczerze po za minami i bezradnością go podejmującego) jaki mnie bawi i to całkowicie. Bo popatrzcie sami, kto traci czas w następującej scence rodzajowej:
-         Zrób lekcje, odrób swoje zadania dodatkowe i jeśli będzie ok., to będziesz mogła usiąść na komputer do czasu przyjścia X. (zaznaczymy że aktualnie do tego czasu jest 2 godziny)
W tym momencie następuje rzut fochem (choć słowniki mówią o strzelaniu), i teksty w stylu „ja nie będę”, „ale on”, „ale czemu”, „ja nie musze tego robić”, „odczep się”, „bo wy tak zawsze, że coś musimy zrobić, a jak my chcemy to nie” i tak dalej, oczywiście połączone jest to z całym dramatyzmem rzucania sobą, trzaskania i machania.... no piękna scena, jak to mówi moja mama, aktorki ze spalonego teatru. Mija w ten sposób, około 20 min... poczym nie uzyskując nic, mistrzyni focha jednak siada do lekcji, Sama praca domowa zajmuje jej raptem... 20 min ( to młode dziecię jest). Przylatuje czy już może, no niestety okazuje się, że jeszcze trzeba zrobić parę rzeczy (nazwijmy to wyrównywaniem braków) i znów scena się powtarza, 20 minut w plecy... siada i robi, ćwiczy wykonuje, czyta, sprawdza... zajmuje to około 40 min. Czyli mamy już 1 godzinę i 40 minut.... do przyjścia pozostało 20 minut... mówię ok., to jeszcze tylko spakuj plecak i go przynieś... i co następuje 20 minutowy foch z przytupem i melodyjką :D, dzwonek do drzwi przychodzi X... a ja kończę dyżur, a mistrzyni focha uważa, że to ja straciłam czas, mi zrobiła na złość, a i to ja jestem wstrętna i okropna bo na nic jej nie pozwalam.

Więc ja zła i niedobra mówię Wam Dobranoc kochani i nie fochajcie się na mnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz