piątek, 17 lutego 2012

O domu dziecka teoretycznie cz 1


Janusz Koraczak
Żeby w miarę dobrze się Wam czytało, to wypadałoby wyjaśnić co to za miejsce to gdzie ja właściwie pracuję. Miejscówka ta obrosła już tysiącem mitów, powstała setka legend, w baśniach też się zdarza (już lepsza zła macocha niż sierociniec), często jest miejscem, którym się dzieci straszy: jak będziesz niegrzeczny to Cię oddam do domu dziecka! No nie mówiąc już o takich filmach jak: Magdalenki czy Sierociniec i pewnie jeszcze kilka innych ( w sumie to pomysł na notkę jest: bidul w filmie, coś z tym trzeba będzie zrobić ;) ). Są też pozytywy, bo przecież historię Korczaka zna chyba każdy, prawda?

Dom Dziecka, Bidul, placówka typu opiekuńczo – socjalizacyjnego... to najczęstsze określenia mojego miejsca pracy... Dom dziecka jest najczęściej używaną i popularną wśród ludzi, bidul wśród wychowanków, zaś to ostatnie to określenie z ustawy i innych dokumentów prawnych... W teorii chodzi o formę opieki nad dziećmi pozbawionymi opieki rodzicielskiej w sposób trwały lub też okresowy --> kilka słów mądrości z książek równie mądrych. W praktyce chodzi o zapewnienie opieki tym młodym, których rodzice z różnych powodów nie radzą sobie z powyższym zadaniem.
W domu dziecka dzieci mogą mieszkać od 3 do 18 roku życia, jednak możliwe są wyjątki i bardzo często mają one na szczęście miejsce. Tak, dobrze czytacie na szczęście, ale mam nadzieję, że zaglądając tu częściej zrozumiecie dlaczego tak uważam. Nawet w naszej placówce znajdują się dzieci zarówno młodsze, jak i starsze niż powyższe ramy. Jak? Otóż młodsze dzieci najczęściej trafiają do palcówki tego typu wraz ze swoim rodzeństwem, bo musicie pamiętać, iż naczelną zasadą jest RODZEŃSTW SIĘ NIE ROZDZIELA! A w jaki sposób może starszy niż osiemnastolatek pozostać w palcówce... w bardzo prosty! Jeżeli tylko chce, to na zasadzie kontraktu może pozostać do 25 rż pod warunkiem, iż dyrektor placówki wyraża na to zgodę (jest jeszcze kilka dodatkowych warunków, które muszą być spełnione, ale o tym innym razem). A i tacy są realnie i fizycznie, bo wbrew obiegowej opinii wielu z nich chce się uczyć, a to jedyna dla nich możliwość! Jakby poszukać to pewnie znajdą się i tacy, dla który to szansa na lepszą przyszłość, możliwość nauki i o tym wiedzą! Dziwne, nie? Czasem też wydaje mi się, że skutecznie można zaprzeczyć legendzie (a może mitowi), że dla wszystkich dzieci w DD ich rodzinny dom to miejsce idealne do którego chcą wracać! Możecie zrobić z tą informacją, co chcecie, ale w znacznej części ( broń boże nie mówię, że w większości) są mądre i widzą, co jest dla nich szansą... jasne tęsknią, marzą, idealizują ale umieją i próbują wybrać mądrze! Tym razem nie idealizuję, mam pod ręką żywe tego przykłady, co napawa mnie nie skrywaną radością.
Dom Dziecka w Zamościu 1948 r.
Następne pytanie jakie Wam się nasuwa, to pewnie kto trafia do takiego miejsca?  Jak to ładnie mówi wszelka literatura: dzieci i młodzież, których potrzeby nie są zaspokajane przez dom rodzinny. Najczęściej dzieciaki trafiają tutaj ze skierowania sądu, odebrane rodzicom w różnych okolicznościach. Jednakże mogą się  tutaj znaleźć też na wniosek rodziców, oraz na swoją własną prośbę! Takich jest najmniej, bo ustawa nawet ogranicza ich liczbę, jednak zdarzają się! A dlaczego trafiają? Bo rodzice piją, bo nie chodzą do szkoły, bo coś narozrabiały, bo mają ADHD i rodzice sobie z nimi nie radzą, bo je rodzice zostawiają same, bo mama je tylko wychowywała i trafiła np. do szpitala, a dziadkowie czy inna rodzina nie mają jak się nimi zająć, bo bieda w kącie piszczy. Prawda jest taka, że co dziecko to historia... szpital, więzienie, niewydolność wychowawcza, brak środków na utrzymanie, porzucenie, sekta, ucieczki z domu, bo sąd daje im ostatnią szansę przed ośrodkiem poprawczym... pobudźcie swoją wyobraźnię, a na pewno wymyślicie kolejny powód. Gwarantuje Wam, że gdzieś w Polsce znajduje się dziecko z taką lub bardzo podobną historią... 

Tyle teorii na dziś, reszta rozjaśni się w dalszej drodze...  w najbliższym czasie planuję zatrzymać Was troszkę na przystanku z historią tej formy opieki nad dziećmi, także zapraszam za niedługo :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz