Tak, z tym mam największy problem... jak rano postawić ich
do pionu! To jest wyzwanie niestety... prośbą, groźbą, szantażem, obietnicą...
jeśli znacie jakieś sposoby na skuteczną pobudkę to gwarantuje Wam, że już je
próbowałam w stosunku co do poniektórych i nic a nic nie działa. Niestety, nie
mam talentu do zrzucania z łóżek przyznaję to oficjalnie...
Rozmowa sprzed
jakiegoś czasu:
-
Prze Pani ale czemu Pani tak krzyczy jak nas budzi... nie
trzeba, pani budzi x i cały pokój staje na równe nogi.
-
To jak mam was budzić?
-
Delikatnie

Dalszy ciąg tej rozmowy jest nie
istotny bo padły ustalenia na temat tego co , to znaczy delikatnie i na jakich
warunkach. Więc przez dłuższy czas budziłam delikatnie, ale wspomagając się
czasami spryskiwaczem do wody i szarpnięciem za kołdrę ;) kończyło się to oczywiście karczemnymi
awanturami, bo panowie mieli gdzieś wstawanie i zbieranie się na czas. Ciężkie
były dla nas, w sumie nadal są te poranki... szczególnie, że przez ostatnie
miesiące budzenie odbywało się jeszcze jak było ciemno: 6-6.30! Dobrze wszyscy
wiemy, że to nie ułatwia porannego startu. I tak walczyliśmy ze sobą dłuższy
czas. Aż wreszcie usłyszałam, że ja nie umiem ich budzić, powiedzieli mi i
innemu wychowawcy to wprost, wyartykułowali... i co usłyszałam jako radę: bo na
nich trzeba się
wydrzeć! Ten sam co od zacytowanej wyżej rozmowy, powiedział
żeby krzyknęła i oni będą wstać. Więc co zrobiłam przy okazji ostatniej
pobudki, wpadam do pokoju, krzyczę budzę i co słyszę:
-
Ale niech Pani się tak nie drze, Pani zawsze krzyczy jak nas
budzi....
I co nic tylko walnąć łbem o
ścianę, tak źle i tak nie dobrze....
kochani, mały edit do posta :) bo ktosik mnie zganił, że użył innego słowa w miejsce zapisanego tu przeze mnie: udrzeć :) dla mnie to synonimy, znaczące praktycznie to samo, ale dla poprawności poprawiam to to pogrubione
OdpowiedzUsuń