Zmiana pór roku, przesilenie wiosenne, bo przecież jeszcze do lata chwila to moment na zakupy, drugie duże zakupy w bidulu, latamy i wydajemy pieniądze. W tym momencie na odzież, chodzimy i ubieramy dzieci, szukamy, niektórzy olewają i robią to po najmniejszej linii oporu. Istne zakupowe szaleństwo :) buty, spodnie, sukienki, kostiumy, majtki, staniki, wszystko co da się ubrać na siebie i w sumie nie tylko. Pieniądze rozdają, dają, wręczają, każą się rozliczać, liczyć i sprawdzać. Ale po kolei...
Zmiana pór roku to doskonała pora, by uzupełnić braki w odzieży. To zaczynamy... porównujemy, sprawdzamy, i nagle okazuje się, że... w szafie i dokumentach jest zupełnie co innego, brakuje tego i owego, a tamtego jest za dużo. Plagą są oczywiście znikające skarpetki :D ich brakuje ciągle i nie przerwanie, coś podobnego zdarza się również z bielizną. W ostatnim czasie dało się zauważyć, że znikają także inne części garderoby, ale co tam ;) kto by się tym przejmował. Wszyscy wiedzą doskonale w jakim momencie, gdzie i kiedy one znikają, ale jest to aktualnie nie do opanowania. Wracając jednak do zakupów, to przychodzi taki moment, kiedy jest to istny zakupowy szał, na szczęście nie dotyczy to tej pory roku ;) teraz tylko kompletujemy i uzupełniamy odzież. A to też nie takie łatwe i proste, wszystko wszędzie musi się zgadzać i być tak jak powinno, każde odstępstwo od tej zasady jest może nie tyle surowo karane, ale co najmniej niemile widziane. Zakupy to nie tylko umiejętności logistyczne, ale także estetyczne, a przede wszystkim matematyczne. Umiejętność dodawania kwot, ilości i procentów są tutaj wysoko cenione, niestety jest to rzecz w której najczęściej się mylę, nie umiem, nie potrafię gdy nad głową stoi mi 10 osób i coś chce tak wszystko dokładnie i pięknie wpisać i policzyć. Niestety jestem okrutnie roztrzepana, i na razie posiadam umiejętność tylko i wyłącznie robienia 3-4, w porywach do 5 rzeczy na raz ;) więcej i do tego liczenie przekracza moje umiejętności, ale mój ulubiony starszy kolega mówi, iż dorosnę do tego, że i te 10 nie będzie mi straszne.
Jaki jest schemat zakupowy? Najpierw odgórne hasło do pospolitego ruszenia: można odbierać kasę na zakupy. Hasło to sprowokowane często i nie jednokrotnie dopytywanie wychowawców, czy aby przypadkiem nie nastał już ten czas, że można by było powydawać troszkę pieniędzy, bo coraz cieplej i można by było jakieś zakupy zrobić, bo młodzi nie mają co na siebie włożyć.
Krok drugi polega na zestawieniu stanu faktycznego szafy podopiecznego, z tym co ma w karcie odzieżowej. To jeden z moich ulubionych, nigdy nic się nie zgadza, jednych rzeczy jest za dużo, innych za mało. W czasie ostatniej takiej weryfikacji okazało się, że jeden z chłopaków mając w karcie 5 par spodni w szafie nie posiada ani jednej pary. Znowu moja wychowanka sklonowała swoje ciuchy, i z dwóch sukienek jakie być winny w szafie jest chyba z 7, podkoszulki też się rozmnożyły ;), natomiast rajstopy i bluzy wzięło i chyba UFO porwało.
Po zweryfikowaniu listy przy pomocy wymienionych powyżej czynników odbieramy kasę, czyli krok piąty i drugi papierologiczny... zaliczka, wniosek, księgowa, dyrekcja, podpis. Z pieniędzmi w ręku przystępujemy do zakupów, wydawałoby się do finałowego szóstego kroku. Ale niestety nie, jeszcze coś przed nami. Zatrzymując się na kroku szóstym, to muszę Wam powiedzieć, iż to latanie po sklepach i kompletowanie listy mnie przyprawia o mdłości. Tak jestem kobietą, ale zakupów nie znoszę, jeszcze takiego latania z kalkulatorem w ręku... wkurzam się, irytuję i nie jestem wtedy miła. W realizacji tego kroku są różne szkoły i generalnie wszystko zależy od tego jakich ma się wychowanków. Tych najstarszych i rozumnych można puścić samych z kasą i danymi do faktury, poradzą sobie, choć są i tacy co troszkę lubią przykręcić i nie koniecznie kupują to co mają na liście. Drugim sposobem na realizację tego kroku, jest wysłanie młodszego wychowanka, wraz ze starszym, aby wspólnie zakupili co potrzeba. Młody uczy się robić zakupy samodzielnie, a starszy uczy się odpowiedzialności za drugiego, tego jak współpracować, jak sobie pomagać. Całkiem dobrze się to sprawdza, wszyscy są zadowoleni z takiego podziału obowiązków. Kolejnym sposobem jest robienie zakupów wspólnie wychowawca - wychowanek, ten tyczy się tych młodszych, którzy już powoli zaczynają się uczyć co, jak dobrać, na co zwracać uwagę, a czego się wystrzegać, ale jeszcze są za mali na to, by puścić ich na zakupy ze starszyzną bo mogliby próbować kupić nie to co potrzeba. Ostatnią metodą są samodzielne zakupy wychowawcy i wcale nie są one rzadkością, znając doskonale rozmiarówkę swoich dzieci samodzielnie dokupujemy to co brakuje, ale takie drobiazgi, które znikają a dobrze jest mieć je w zapasie czy rzeczy, które muszą znajdować się na stanie, a oni uważają, iż jest to im zbędne i niekoniecznie potrzebne.
W ten oto sposób dotarliśmy do przed ostatniego kroku polegającego na kolejnej zabawie w papierologii... opis faktur, wpis do kart odzieżowych, rozliczenie zaliczki... czyli to co lubimy najbardziej, cyferki, ćwiczenia z matematyki ;). A po nim finał, czyli rozliczenie w księgowości pobranych pieniędzy, tłumaczenie się z tego co dlaczego kiedy gdzie i sprawdzanie z panią księgową poprawności faktur i latanie, aby poprawić co poniektóre... Przy ostatnich zakupach, jedną fakturę poprawiałam bagatela... 6 razy! Bo Panie w sklepie myliły się za każdym razem w czymś innym, aż w końcu sfrustrowana księgowa sama wypisała poprawnie fakturę,a ja dopilnowywałam, aby przepisały jak należy.
Oj tak, kocham zakupy! :D Świetnie to opisałaś, u nas jest podobnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, gdy trafiają do nas nowe lub w dobrym stanie ubrania od darczyńców, to bardzo pomaga.